Powrót do Korzeni: Moja droga ze Szkocji do Polski i odkrywanie nowej rzeczywistości

30 czerwca 2023 roku – dzień, w którym w ręku trzymałam bilet w jedną stronę, bilet do domu. Mimo 16 lat spędzonych w Szkocji, nigdy nie poczułam się tam w pełni u siebie, nie wyobrażałam sobie tam swojej przyszłości.

Prawda jest taka, że z Polski nigdy nie chciałam wyjeżdżać. Wyjazd wymusiły na mnie okoliczności i mój młody wiek. Kiedy rodzice podjęli decyzję o przeprowadzce, byłam załamana. Wchodziłam w nowy etap życia – liceum, miałam przyjaciół i chłopaka. Pod koniec lipca 2007 roku wylądowałam na lotnisku w Szkocji. Tam rok szkolny zaczyna się wcześniej, więc już w sierpniu rozpoczęłam naukę. Od samego początku czułam się tam obco, to uczucie towarzyszyło mi aż do 2023 roku.

Jestem ogromnie wdzięczna za wszystko, co dała mi Szkocja: język, edukację, znajomości i dobrą sytuację finansową. Jednak to wszystko było jak życie w złotej klatce – niby miałam wszystko, ale czegoś brakowało. Plan powrotu do Polski snuliśmy od 2019 roku. Oszczędzaliśmy pieniądze, rozwijaliśmy się zawodowo i budowaliśmy sieć kontaktów. Założenie Instagrama (@talk_about_teeth) było jedną z moich strategii na zbudowanie marki osobistej. Wiedziałam, że po powrocie do Polski będę musiała się w jakiś sposób wyróżnić z tłumu.

Wracając do Polski, nie miałam pewności czy znajdę pracę jako higienistka stomatologiczna. Rynek pracy w tym zawodzie jest jaki jest. Początkowo nie chciałam ogłaszać się na Instagramie, że poszukuję gabinetu do współpracy. Wolałam sama wybrać miejsce, którego filozofia odpowiada moim standardom i przypomina te zagraniczne. I udało się! Niektórzy powiedzą, że miałam szczęście, inni, że ciężko na to pracowałam – tylko ja i Radek wiemy, ile wysiłku włożyliśmy w to, co widzicie w mediach społecznościowych i poza nimi.

Teraz kilka słów o moich odczuciach po powrocie do Polski. Nie żałuję tej decyzji, żałuję jedynie, że nie podjęliśmy jej wcześniej. Pandemia i wojna pokrzyżowały nam plany. Pierwsze tygodnie w Warszawie były dla nas szokiem. Uświadomiły nam one, jak bardzo Polska wyprzedziła Szkocję w wielu kwestiach. Pamiętam, jak przyjechaliśmy wieczorem na osiedle zamknięte, na którym wynajmujemy mieszkanie, i nie wiedzieliśmy, jak się po nim poruszać i wydostać z garażu. Czuliśmy się jak dzieci we mgle. Mieszkanie wybierał mój brat, widzieliśmy je tylko na zdjęciach.

Mówi się, że Polska to kraj absurdów. Oboje z Radkiem mamy wrażenie, że ludzie mają tutaj duży problem z komunikacją. Przykładem może być sytuacja Radka, gdy próbował załatwić sprawę w urzędzie związaną z naszym samochodem sprowadzonym z Norwegii. Pani urzędniczka zamiast udzielić prostej odpowiedzi „tak” lub ‘nie”, wysłała mu mailem paragraf z prawa polskiego, który musieliśmy sami interpretować. Podobnie było z prawem jazdy Radka – brytyjskie miało ważność jeszcze 2 miesiące, ale w polskim dokumencie wpisano mu ten sam termin ważności, co w brytyjskim. Po dwóch miesiącach musiał zrobić badania i ponownie wymienić dokument, co wiązało się oczywiście z poniesieniem kosztów.

Mamy też wrażenie, że w Polsce można bezkarnie oszukiwać ludzi. Szczególnie dotyczy to firm remontowych i stolarzy. Nawet te działające od lat, potrafią tak naciągać klientów, że ręce opadają, a prokuratura nic z tym nie robi. Nic dziwnego, że wśród Polaków jest tak niski poziom zaufania, skoro wszędzie czai się ryzyko oszustwa.

Rok życia w Polsce nauczył mnie, że bycie miłym i uczynnym popłaca, ale trzeba znać granice i uważać, żeby ludzie nie zaczęli tego wykorzystywać. Musiałam się raz sparzyć, żeby zrozumieć tę zasadę..

Jeśli chodzi o pracę, udało mi się pozbyć wypalenia zawodowego, które powoli zaczęło mi doskwierać w Szkocji. Tam pracowałam 8-9 godzin dziennie, co nie dawało mi wiele czasu ani sił na cokolwiek poza pracą. Żyłam od weekendu do weekendu, a mentalność ludzi wokół była taka, że w tygodniu i tak się nie socjalizują, więc pozostawała tylko praca. W Polsce zupełnie inaczej podchodzi się do życia zawodowego i prywatnego. Nawet w środku tygodnia można spotkać ludzi na osiedlu jedzących kolację i pijących wino, znajomi nie mają problemu z tym, że wpadniesz do nich w tygodniu na herbatę. Ten styl życia zdecydowanie bardziej mi odpowiada.

Bardzo doceniam też to, że w gabinetach, w których pracuję, mam aż godzinę na jednego pacjenta. Nie czuję się jak na taśmie produkcyjnej, nikt mnie nie pogania, a ja mogę w pełni skupić się na pacjencie i zapewnić mu usługę na najwyższym poziomie. Pacjenci to doceniają i często jeszcze raz pytają, jak mam na imię, bo chcą umówić się na kolejną wizytę. Wtedy zawsze żartuję: „Alicja z Krainy Czarów, łatwo zapamiętać!”.

Kończąc tę opowieść, chciałabym powiedzieć, że Polacy powinni bardziej doceniać kraj, w którym żyją. Ja, mimo posiadania brytyjskiego obywatelstwa i możliwości zamieszkania w wielu innych krajach, na tą chwilę nie widzę lepszego miejsca dla siebie niż Polska. Czuję się tu bezpiecznie, klimat mi odpowiada, a kraj ten oferuje wiele możliwości. Wystarczy tylko wyjść z inicjatywą, żeby z nich skorzystać. No dobra, jedno bym zmieniła – ceny w Warszawie mogłyby być trochę niższe 😉 A czego mi brakuje ze Szkocji? Najlepszego fish and chips na świecie, brata, bratowej, bratanicy i znajomych!

Podobne wpisy